przez Joasia » czwartek, 29 marca 2012, 19:47
Problem w tym, że do sędziów nie da się zastosować żadnych metod biznesowych.
1. nie mamy wpływu na wielkość naszej produkcji. Fabryka może decydować kiedy ile czego wyprodukuje - my musimy rozpoznać tyle spraw, ile nam nasi szanowni obywatele wniosą. Obywatele są całkowicie nieprzewidywalni. W moim wydziale między 2008 a 2009 rokiem wpływ zwiększył się dwukrotnie - bez żadnego powodu. A między 2009 a 2010 - o ok. 20 procent. Liczba mieszkańców w zasadzie stała. To jest w ogóle nie do przewidzenia.
2. nie mamy wpływu na wielkość zatrudnienia. Nie jesteśmy usuwalni. Nie można zmniejszyć zatrudnienia sędziów gdy spraw jest mniej ani zwiększyć ich liczby gdy jest ich za mało (przenieść ich na siłę z innych sądów nie można, zatrudnić kolejnych - też nie, bo już i tak na 100 tys. mieszkańców jest nas całkiem sporo).
3. nie mamy wpływu na żadne ryzyka w zakresie organizacji zaplecza biurowego - bo choć znamy model pożądany 1 sędzia - 1 asystent - 2-ch urzędników, to nie ma kasy na zatrudnianie fachowców, a nawet jeśli czasem kasa jest, to nie sędziowie o niej decydują.
4. nie mamy wpływu na to, jakimi narzędziami sie posługujemy. nasze narzędzia to przepisy - które musimy zakupić od ustawodawcy w każdej ilości, jaka nam zaoferuje, i których musimy używać nawet gdy są totalnie porąbane.
5. nie mają do nas zastosowania żadne zasady pracy zespołowej, stąd też żadne synergie relacje uczeń - mistrz itd. do sędziów nie mogą mieć zastosowania. My po prostu nie jesteśmy żadnym zespołem. Każdy sędzia niezawiśle i niezależnie podejmuje decyzje w sprawach, które nie są ze soba w żaden sposób powiązane. Nawet gdy jest kilka takich samych spraw - to różni sędziowie moga je prowadzić w różny sposób i zakończyć z różnym skutekim, a co najlepsze - wszystkie te orzeczenia mogą być zgodne z prawem i mogą być utrzymane przez II instancję. Taki system prawny. To nie common law. Sąd to nie zespół sędziów, tylko zbiór niezależnych od siebie jednostek, z których każda zajmuje się zupełnie czym innym.
6. nie da się zaplanować naszych wydatków ani dochodów. Przykład pierwszy z brzegu: przez 4 lata jak pracuję w obecnym sądzie nie było żadnych spraw o opłaty za użytkowanie wieczyste - a w piętym roku wpłynęło ich parę tysięcy. Bez żadnej zmiany przepisów. Po prostu. I w tych sprawach trzeba będzie zrobić kilka tysięcy opinii biegłego. Nie wiemy, ilu biedaków zwróci sie o zwolnienie od kosztów i je uzyska. Nie wiemy, ile wpłynie spraw wymagających opinii biegłych. Nie wiemy, ilu ludzi popełni wykroczenia i przestępstwa i ilu z nich dostanie grzywny, i ilu z nich te grzywny zapłaci, a ilu trzeba będzie egzekwować.
Oczywiście na potrzeby budżetowania określa się plany - najczęściej powielając liczby uzyskane ze sprawozdawczości z ubiegłych lat. Ale to są tylko plany, na których wykonanie po prostu nie ma żadnego wpływu. Nie można nas z tych planów w żaden sposób rozliczyć. No bo co - wyobrażacie sobie, że sędzia powie oskarżonemu: uniewinniłbym Pana, ale jest koniec kwartału, muszę wyrobić plan grzywien, więc musi pan zapłacić 4 tys. zł? No przeciez to absurd.
7. nie można do nas stosować noramlnych metod stymulowania wydajności pracy - wszyscy mamy takie same pensje, niezależnie od ilości wykonywanej pracy. U zwykłych ludzi musiałoby to być szalenie demotywujące, takie czy się stoi, czy sięleży... Ale nie u sędziów. My jesteśmy w służbie non stop, przez całą dobę, przez całe życie, mamy mnóstwo ograniczeń - i padamy na pysk, żeby rozsądzić spory obywateli, choć gdybyśmy tego nie robili - nic by się nam nie stało. Top się nazywa poczucie bowiązku i etos u przedstawicieli elit.
8. nie da się do nas zastosować reguł nadzoru i kontroli naszej pracy - bo jesteśmy niezawiśli i kontroli nie możemy podlegać żadnej - poza instancyjną. Wszystkie te bajki o nadzorze administracyjnym to tylko mydlenie oczu. Sędzia jakby chciał, to każdą sprawę mógłby przewlec przez 3 lata, wykonując w niej czynności z wymaganą częstotliwością i w życiu nikt by mu nic nie mógł zarzucić. To, że się tak nie dzieje - jest spowodowane po prostu nieskazitelnością charakteru sędziów, ich poczuciem etosu itd. Czyli tymi wszystkimi rzeczami, dla których Naród w osobie Prezydenta zrobił ich swoimi sędziami.
Tak, tak, drogi Mikaelu Nordallu. Jesteśmy elitą. Jesteśmy władzą. Nie zrozum mnie źle: to nie jest żadna moja pycha czy takie tam. Przeciwnie - jestem skromną osobą, bardzo zapracowaną, służę temu społeczeństwu ze wszystkich sił i umiejętności. Ale - nie jestem przedsiębiorcą, a to, co robię, nie jest świadczeniem usług. To jest po prostu coś zupełnie innego.
I dlatego te wszystkie zarządzania ryzykiem, metody zarządzania zasobami ludzkimi, kontrole zarządcze itd. - tak nas drażnią. Bo wiążą się z wyrzucaniem kolejnej kasy w błoto. Bo do nas się tego wszystkiego po prostu nie da zastosować.